środa, 5 czerwca 2013

Ach, ta straż


Wedle zasady: nie znam się, więc się wypowiem...

Prawdziwą burzę wywołał ostatnio niewielki film, zamieszczony w serwisie YouTube. Możemy więc obejrzeć, jak gdyńska strażniczka miejska wręcza mandat młodemu mężczyźnie, który, nie posiadając odpowiednich zezwoleń handlował watą cukrową w okolicy plaży miejskiej.

Nie było by w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zirytowania mundurowa kieruje ku swemu rozmówcy kilka dość ostrych i - nie oszukujmy się - wulgarnych słów. Jako żem leniwy, a fakty mówią za siebie lepiej niż komentarze na ich temat:



Wczytując się w komentarzowy vox populi, niestety, nie jestem zaskoczony. Po raz kolejny przekonuję się tylko, że w naszej pięknej ojczyźnie prawo mamy w poszanowaniu tak głębokim, że żadne światło dosięgnąć go nie może. No w dupie po prostu.

Mimo wszystko jestem zafascynowany. Ludzie krytykujący wulgarność strażniczki sami miotają na prawo i lewo językowym łajnem skuteczniej niż szympansy na amfie. Ale gdy już przebić się przez wierzchnią warstwę słownych ekskrementów, można dostrzec coś dużo głębszego - wielką niechęć do władzy w ogóle. Nie do tej konkretnej mundurowej, ale straży miejskiej jako całej wielkiej formacji. Zjawisko mi znane, bo co i rusz słyszę opinie że są wiecznie pijani, że wszystkich się czepiają, że dają mandaty za nic i w ogóle że to czarcie pomioty które w wolnych chwilach chłepcą krew dziewic i zagryzają poaborcyjnymi płodami.

A ja ich lubię. I to nie dlatego że mam naturalną sympatię do wszystkiego co związane z piekielnymi mocami, ale dlatego, że mam wrażenie że rozumiem trudną sytuację strażników miejskich. Spójrzmy prawdzie w oczy - zajmują się tymi wszystkimi drobnymi sprawami, na które policja po prostu nie ma czasu. Tym większej ilości osób mogą zajść za skórę. Mimo wszystko morderców-gwałcicieli-pedofilów o skłonnościach kanibalistycznych jest niewielu, ale pijących alkohol w miejscach niedozwolonych - legion.

Pamiętam rozmowę z pewnym nowo poznanym człowiekiem. Gdy dowiedział się, żem rodem z Trójmiasta natychmiast spytał czym stronnikiem Arki Gdynia, czy tez Lechii Gdańsk. Odpowiedziałem że najbardziej to kibicuję policji. Odpowiedzią na to było zaskakująco szczere: "Pojebany jesteś, czy masz pały w rodzinie?".
Równie szczerze odpowiedziałem, że policjanci przynajmniej nie budzą mnie swoim ryczeniem o trzeciej w nocy, nie demolują śmietników i przystanków i nie rzygają na chodnik przed moim domem. Co w sezonie niestety zdarza się dość często.

Podobnie strażników miejskich w Gdyni, gdy ostatnio widziałem ich "w akcji", byli zajęci udzielaniem pierwszej pomocy i wzywaniem pogotowia do pewnego starszego mężczyzny który zasłabł na jednej z głównych ulic miasta. Najpewniej bezdomny, w zniszczonym ubraniu i - co tu mówić - śmierdzący. Nikt z przechodniów nie chciał się nawet zatrzymać. A oni byli naprawdę profesjonalni, mili dla człowieka, wykazywali wyraźną troskę.

Podobnie sprawa ma się tutaj. Możemy wpadać w słuszny gniew i mówić jak to państwo dręczy biedaka który chciał tylko dorobić. Ale pomyślmy może przez chwilę, że w tym samym czasie masa innych drobnych przedsiębiorców uczciwie płaci składki, podatki i przestrzega formalności. Dlaczego ten jeden osobnik ma w nieuczciwy sposób robić konkurencję tym, którzy przestrzegają prawa?

To, czy przepisy są dobre czy złe, to całkiem inna sprawa niż to, czy jeszcze powinniśmy ich przestrzegać. Prywatnie, uważam że zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych albo palenia w lokalach jest idiotyczny. Ale to nie daje mi prawa do wyzywania i oburzania się na policjanta czy strażnika miejskiego za to, że egzekwuje jego przestrzeganie. To jest jego uczciwa praca i jego obowiązkiem (!) jest ją wykonywać, skoro bierze za nią pieniądze.

To, że nie powinien być przy tym wulgarny - to już inna rzecz i zasługuje na osobne rozważenie. Mimo wszystko, większość szumu nie brała się, jak sądzę, z użytego słownictwa, ale samego faktu, że owa strażniczka robiła to, za co jej płacono. A więc dawanie mandatów tym, którzy nie płacą tego, co powinni.